Aura

 

Inżyniera Stęborka, starannie wykształconego leśniczego,  którego leśna plantacja zasłynęła ze stu procentowego wypadu modrzewia, charakteryzowała bardzo ciekawa zależność. Otóż naukowiec Stęborek od najmłodszych lat wmawiał sobie że jest szczęśliwy, przy czym słowo SZCZĘŚLIWY  powtarzał zawsze trzykrotnie. Szczęście Karolowi Stęborkowi, bohaterowi powieści Wielki Las Zbigniewa Nienackiego, przynosiło cudze nieszczęście, gdyż dzięki porównywaniu siebie do danego nieszczęśnika, Stęborek natychmiast uznawał się za szczęściarza, dlatego, że dane nieszczęście dotknęło kogoś innego, a nie jego samego;


"W dzieciństwie jego matka wzięła go kiedyś na wizytę do znajomych, gdzie w łóżku leżał chłopiec w jego wieku i umierał na jakąś chorobę. Podługowata twarz małego Stęborka wydłużyła się jeszcze bardziej, ukazał się na niej wyraz smutku, a nawet łzy  (nie wiedział, skąd się w nim wzięła ta skłonność do ciągłego udawania kogoś przed sobą i innymi) ,  w głębi duszy poczuł jednak w sobie dziwną radość... W drodze do domu pomyślał, że chłopiec umrze, a on, Karol, będzie żył. I wtedy poczuł się naprawdę szczęśliwy..."


Stęborek oscylował w jakimś dramatycznym aktorskim fałszu, który sam wykreował we własnej świadomości w temacie szczęścia, dlatego modrzewie, które rosną nawet na żwirze, Stęborkowi rosnąć nie chciały i to na specjalnie przygotowanych do tego celu poletkach. Nadleśniczy uznawał Stęborka za jakiegoś nieudacznika, tłumacząc mu, że inny leśniczy wsadza zwykły patyk do ziemi, by po chwili ów patyk się zazielenił, a w leśnictwie inżyniera Karola Stęborka wszystko działo się na odwrót, mimo , iż kilka lat studiował  jak drzewo zasadzić należy. Stąd też nadleśniczy Masłocha, pouczył inżyniera Stęborka wiedzą, której na studiach Karolowi nie przekazano;


" Może pana las nie lubi? Stęborek wzruszył ramionami.  - Co to znaczy, panie nadleśniczy, że las kogoś nie lubi. Pan wie, że to nic nie znaczy. Nie uprawiam guseł, lecz pracuję wedle nauk, które otrzymałem na wyższej uczelni.  -  Ma pan niespodziewanie dużo wypadów każdego roku - powtórzył z naciskiem Masłocha. - Zrąb był odpowiednio przygotowany, sadzonki właściwe, robotę wykonali ludzie przeszkoleni.   - W pierwszym roku połowa sadzonek uschła - przerwał mu Masłocha. - W następnym pan trochę dosadził i znowu połowa wypadła. A w trzecim roku powtórzyło się to samo. U Kondradta nie było ani jednego wypadu na pięciu hektarach uprawy. Ani jednego - powtórzył z naciskiem. - Tak czasem bywa - znowu wzruszył ramionami Stęborek.   - No właśnie  - przytaknął uprzejmie Masłocha. - Ale dlaczego tak bywa?  Stary Kondradt twierdzi, że jeśli na zrębie podczas sadzenia młodego lasu nie wydupczy się dziewczyny, to będzie dużo wypadów...    - To są zabobony.  -  Tak, tak - zgodził się z nim nadleśniczy. Jesteśmy obydwaj wykształconymi ludźmi i w zabobony nie wierzymy. A jednak stary Kondradt, ponieważ jest już stary i dupczyć już nie może, kazał podleśniczemu, żeby to zrobił za niego. I ani jednego wypadu, panie Stęborek... "


Jak widać, gdy ziemska nauka zawodzi, wykształceni inżynierowie cichaczem "zabobonów" używają dla skóry własnej ratowania, choć żaden przenigdy do czegoś podobnego się nie przyzna, identycznie jak niektórzy komendanci policji,  co to jasnowidzowi Jackowskiemu dokumenty rozmaite popodpisywali i opieczętowali, że dzięki niemu odnaleźli zaginionych , których nikt a nikt odnaleźć nie był w stanie,  by następnie w telewizji opowiadać, że to nieprawda.  Inżynier  Stęborek,  korzystający z wiedzy wyniesionej z wyższej uczelni,  wówczas gdy ostatni modrzew mu wypadł, patrząc na własną klęskę postanowił skorzystać z rady starego Kondradta. Przywiózł przeto  do lasu swą żonę Malwinę i rzekł ;


"- Podnieś kieckę i ściągnij majtki - rzekł  do  Malwiny,  nie patrząc na nią, tylko gdzieś w bok, w stronę uprawy.  - Co ty? Karol? Tutaj? Teraz? Boję się ludzi... Tu nikogo nie ma... - Muszę dać nasienie tej uprawie. Takie są nasze leśne prawa - wyjaśnił, wciąż czujnie rozglądając się na wszystkie strony..."


Tak to wykształcony inżynier Karol Stęborek uległ prawdziwym zabobonom leśnych ludzi, gdyż pojęcia zielonego nie miał, dlaczego las w jego obecności rosnąć nie chce. Dlaczego Stęborkowy  las rosnąć nie chciał? Na to pytanie odpowiada Nienacki w innym fragmencie, dotyczącym Józefa Maryna vel  Kristophera Bullowa , zawodowego szpiega jej królewskiej mości, który od pewnego momentu zaczął poszukiwać miłości wielkiej i prawdziwej;


"Odkrył w końcu owo nieuchwytne "coś" , co zaczął wyczuwać w aurze otaczającej takiego osobnika, w jego ruchach, sposobie mówienia, zachowania się, poruszania po mieście."

Tak więc przyczyną  leśnych nieszczęść inżyniera Stęborka była jego AURA, emanująca od niego niczym zabójcze promieniowanie uśmiercające modrzewiowe sadzonki. To przecież nikt inny jak Karol Stęborek radował się z cudzego nieszczęścia, gdyż porównując samego siebie do  jakiegoś nieszczęśnika napawał się własnym szczęściem. Ponadto inżynier Stęborek co i rusz dopuszczał się rozmaitych nieprawości.  A to podpalił tartak należący do jego kolegów, a to chciał koniecznie posiąść chałupę należącą  Horsta Soboty itd. Charakterystykę jego osobowości można by zawrzeć w stwierdzeniu - niegodziwiec godziwybowiem dbał tylko o siebie i własną rodzinę, a wszystko inne absolutnie go nie obchodziło. Dlatego właśnie identycznie został potraktowany przez las, który stanowi żywy organizm, o czym inżynier Karol  Stęborek nie wiedział, mimo ukończonej wyższej uczelni.

Czy rzeczywiście człowiek emanuje jakąś aurą, która może być miła innym , albo nie miła?


Aura (łac. „wyziew, para, podmuch”  z  gr. „podmuch, wiaterek, bryza”) - zjawisko polegające na obserwacji niematerialnych kolorów oraz kształtów otaczających ludzi i przedmioty. Istnienie takiego zjawiska nie znajduje potwierdzenia naukowego.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Aura_(ezoteryka)


Jak widzimy, naukowcy istnienia zjawiska człowieczej AURY nie potwierdzają, choć słowo AURA z łacińska oznacza POWIETRZE  - otaczające człowieka.  Powszechnie wiadomym jest, że gdy człowiek jest zadbany, otaczająca go AURA jest akceptowalna, natomiast gdy człek zapuści się niczym bezpański zwierz, lepiej w pobliże takiej AURY się nie zbliżać, co osobiście przerobiłem, pracując wieki temu w olsztyńskiej izbie wytrzeźwień. Czy AURA przeciętnego człowieka jest identyczna jak aura człowieka bezdomnego, nasączonego denaturatem, który nie korzystał kilka miesięcy z mydła i wody?  Skoro nie , to i AURA człowieka uczciwego, dobrze życzącego bliźnim,  także różni się od AURY oszusta niszczącego bliźnich,  i tylko MEGADEMAGOG może tym  zależnościom wynikającym z logiki zaprzeczyć.

Dlatego właśnie Biblia objawia znaczenie słowa DUCH jako ETER, w którym oscylują PROGRAMY vel APLIKATY Elohim. Czy człowiek DUCHA posiada?  Ano posiada, a jest nim ETER znajdujący się w jego widnokręgu zwanym UMYSŁEM, zgodnie z tym co wykazały badania pofałszowanych biblijnych tekstów, w którym to ETERZE vel UMYŚLE zapisuje się wiedza pozyskana przez człowieczego ducha.  Dlatego to  jasnowidz Krzysztof Jackowski ostatnio mówił, że  wykreowane przez jego żywoto informacje nic nie ważą, mimo iż stanowią niewyobrażalny ogrom, z czego wnosi, że człowiecza pamięć , w której zapisują się wszystkie zaistniałe w ziemskim życiu informacje jest niezwykle pojemna, wręcz nieograniczona  - jak UNIWERSUM;


 



Skoro człowiecza AURA zdaniem współczesnych naukowców nie istnieje, to jak rozumieć ikonografię, w której od wieków każdy święty nad głową AURĘ - olę  posiada?



                                                        image


Wygląda na to, że ziemskich naukowców trzeba posłać do jakiejś uczciwej szkoły, by wstydu we wszechświecie  nie przynosili, bo z taką wiedzą jaka prezentują, to jeno Rdz2,5-6 im przysługuje - 5...nie było naukowca, który ... 6 rów kopał w ziemi ...


marek sujkowski



 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Słoneczny zegar Ahaza

MECHASZYB

Wolna wola